Klub Nomadów zaprasza na kolejne spotkanie. Już w najbliższą niedzielę
razem z Karoliną i Jankiem Lenczowskimi wybierzemy się do dalekiej, choć jak
się okaże, jednocześnie zaskakująco bliskiej Polakom Brazylii. A już dziś
krótka rozmowa z podróżującymi rodzicami:
Brazylia to nie pierwsza Wasza wyprawa razem z dziećmi. Gdzie byliście
razem do tej pory?
Karolina: Oj dużo tego było. Pierwszy raz pojechaliśmy razem na
Bałkany, kiedy Adaś miał trzy miesiące. Potem była Turcja, Majorka, Macedonia,
gdzie prowadziłam badania antropologiczne. W Skopje Adaś nawet chodził przez
miesiąc do żłobka, jak miał półtora roku. Wiele jeździliśmy też po Polsce. W
Brazylii byliśmy, kiedy Adaś miał trzy lata a Krzyś pół roku. A ostatnio
pojechaliśmy razem na Kretę. Od tych naszych wyjazdów Adaś ma już tak, że
czasami się gubi, czy jest w Polsce czy nie. Wystarczy, że wyjedzie z domu,
pojedzie do babci, i już mu się wydaje, że to zagranica.
Dla części rodziców już wizja wspólnego wyjazdu z dziećmi jest
przerażająca, nie mówiąc o dalekich podróżach. Wy zawsze podróżujecie z
chłopcami. Dlaczego?
Karolina: A co mamy z nimi zrobić? Nie mamy innej możliwości, a
podróżować lubimy. Więc jeździmy z dziećmi, czy chcą czy nie. Bywa różnie. W
samolocie do Brazylii Adaś chciał wracać do domu. Potem, przez pierwszy tydzień
pobytu mówił, że w domu został jego miś, który tęskni i płacze bo jest sam. Na
szczęście nocował wtedy u nas kolega. Poprosiliśmy go, żeby sfotografował się z
misiem i przesłał nam zdjęcie.
Takie kryzysowe sytuacje
podczas podróżowania z dziećmi zdarzają się co jakiś czas. Pamiętacie
najtrudniejszy moment u Was?
Karolina: Moim zdaniem najtrudniej było właśnie podczas wyjazdu do
Brazylii. Adaś dzień wcześniej dostał gorączki. Potem był przez tydzień chory.
Janek: Dla mnie to też była Brazylia. Na pustej, dojazdowej drodze
o mało nie potrącił Adasia samochód. Rozpędzony przejechał pół metra od niego.
Kierowca go nie widział, bo syn stał schowany w cieniu. Podróżując z dziećmi
trzeba mieć oczy wokół głowy.
Karolina: Dla mnie też trudny był zeszłoroczny samotny wyjazd we
wrześniu z dwójką. Upilnować ich na lotnisku to było wyzwanie. Jeden w jedną
drugi w drugą stronę, a tu jeszcze bagaże.
Czyli podróże z dziećmi to nie jest taka prosta sprawa?
Karolina: Na pewno są niewygody. Łatwiej się podróżuje samemu, ale
bez przesady. To nie jest żaden horror. Chociaż...Kiedy urodziłam Krzysia
zaczęłam dostawać takie gazetki, w których były między innymi informacje jak
się przygotować do wyjazdów z dzieckiem. Co należy wziąć, jak się zachowywać.
Pamiętam, jak w jednej była informacja, że zanim się dojedzie do hotelu należy
zadzwonić, czy są tam kwiaty w oknach – bo dziecko może dostać alergii. No z
takim podejściem, to rzeczywiście byłby horror.
Janek: Kiedy mamy wyjechać po prostu bierzemy dzieciaki, ubrania,
jakiś nurofen, szczoteczki do zębów i jedziemy. To proste, choć niektórym
trudno w to uwierzyć. Zwłaszcza kiedy sam jadę z dziećmi, to matki pytają mnie,
jak ja w ogóle dałem radę się spakować (śmiech).
Macie jakieś
specjalne rozwiązania związane z podróżowaniem z chłopcami?
Karolina: Nie nie mamy. Po prostu się pakujemy i jedziemy. Nie
przygotowujemy się specjalnie do wyjazdów. Mamy jakąś ogólna koncepcję, ale
dojedziemy gdzie dojedziemy. W ten sposób jadąc do Turcji zahaczyliśmy o
Rumunię i Bułgarię. Zwykle podróżujemy samochodem, bo lubimy jeździć po
zadupiach. A z dziećmi najwygodniej jest samochodem.
Kiedy dzieci były małe wspólne
podróże to w ogóle nie był problem. Adaś miał cyca i po prostu jechał z nami. W
ten sposób zdarzyło mu się spać w namiocie pod Araratem na wysokości 3200
metrów. Teraz, kiedy jest starszy, tak do końca się nie da. Trzeba mu jakieś
atrakcje zapewnić, ale raczej nie jest to nic, czego byśmy my sami nie chcieli.
On na przykład lubi plażę, więc my też chwilę tam możemy posiedzieć. Jak mijamy
jakiś plac zabaw, to się możemy zatrzymać. Ale nie planujemy nic specjalnie pod
dzieci.
Gdybyście mieli
zachęcić rodziców do podróżowania, co byście im powiedzieli?
Karolina: Podróżować z dziećmi się da. Nie należy się przesadnie
tego obawiać. Odwiedzane z dziećmi miejsca inaczej się postrzega – to na plus.
A jakie miejsca byście polecili na wyprawy z dziećmi?
Karolina: Macedonię – bo nie jest daleko, dwa dni z dzieckiem w
samochodzie. Piętnaście godzin jazdy z Warszawy. Jest bezpiecznie, są plaże,
ładne miejsca do zwiedzania, ludzie są przyjaźni i otwarci. I jest taniej niż w
Polsce. A przede wszystkim Macedonia nie jest tak zatłoczona jak Chorwacja. A w
Polsce warto pojechać do wiosek tatarskich na Podlasiu. Bo jest ładnie,
ciekawie i park w Białowieży jest nieopodal. Fajne też jest Roztocze, Beskid
Niski i Bieszczady. To nie są miejsca dobre dla dzieci, tylko dla wszystkich.
Dla dzieci będzie fajne, że mogą spać w namiocie, pobiegać sobie po łące...
Janek: Właśnie, bo dzieci nie muszą mieć specjalnej infrastruktury.
Zamiast gadżetów potrzebują więcej miejsca, żeby móc pobiegać.
Wracając do spotkania
Klubu Nomadów – o czym opowiecie podczas pokazu slajdów?
Karolina: Chcemy przedstawić skróconą historię naszej zeszłorocznej
podróży po Brazylii. Zwłaszcza o przygodach, jakie mieliśmy z Polakami w
Brazylii. Będzie też trochę o górach, barokowych miastach i przypadkowo
odkrytych przez nas parkach narodowych. Bo jadąc do Brazylii wszyscy rzucają
się na zatłoczone plaże. A pięćdziesiąt - sto kilometrów od wybrzeża można
znaleźć piękne szlaki, tańsze noclegi, wspaniałą przyrodę. A w dodatku jest tam
pusto.
A zdradzicie nam o co chodzi z tymi tytułowymi nocnikami?
Janek: To nasza niespodzianka. Wszystko wyjaśnimy podczas pokazu.
Zapraszamy.
Dziękuję za rozmowę.
Klub Nomadów zaprasza:
20 styczeń 2013, godzina 16.00
Księdza Zygmunta Szczęsnego Felińskiego
37 Warszawa
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza