Dzięki zapałowi kronikarskiemu Wioli i reporterskim zdjęciom Kuby rodziców Oli i Julii mamy dla Was obiecaną część drugą relacji z wyjazdu do Podlesic. Jak było, co robiliśmy i w co się bawiliśmy - przeczytajcie sami:
Obudził
nas hałas nieco odmienny niż miejska wrzawa. Przypuszczam, że ponad połowa
ptasiej populacji wydzierała się nad naszymi głowami. Mężczyźni zarośnięci jak
dziki agrest tudzież kobiety świeże jak poranna rosa ;-) gwarnie wylegli na
polanę. Po sprawnie, aczkolwiek niespiesznie zorganizowanych śniadaniach w
obrębie własnych namiotów, część milusińskich otoczyła Renatę i z
rozdziawionymi buziami słuchała czytanek. W tym czasie druga część
przygotowywała się pilnie do olimpiady organizowanej przez Denisa. Gdy wszyscy
mali ochotnicy zajęli pozycje rozpoczęła się sportowa rywalizacja.
Berek,
rzut w dal, skoki w workach, wyścig z jajkiem i bieg w doniczkowych obcasach
wymagały skupienia, sprytu i wytrwałości.
 |
Niektórym z młodszych zawodników potrzebna była pomoc |
 |
Wyścig z jajkiem |
Jako,
że potrzeba uznania jest u mężczyzn niemalże potrzebą pierwszoplanową do walki
łeb w łeb stanęli najdzielniejsi tatusiowie.
 |
Tatusiowie na start! |
 |
Hooopsa! |
Mamusie
z gracją podniosły rzuconą im rękawicę i zamotane w kolorowe worki również
wystartowały ku zwycięstwu.
 |
Przykład idzie z góry! |
 |
Koturny w modzie! |
 |
Sposób na platfusa. |
Na
olimpijski deser Denis przygotował lekcję żonglowania. Z teorii dowiedzieliśmy
się, że po 3 miesiącach regularnych ćwiczeń obszar mózgu odpowiedzialny za
przetwarzanie wzrokowe zwiększa objętość o 3-4%. W skali mózgu to ogromny
przyrost! Żonglowanie niezwykle skutecznie wpływa na poprawę pisania,
rysowania, szybkiego czytania czy typowych umiejętności manualnych
(konstruowania, wycinania, przybijania itd). Już po kilku sesjach
spektakularnie wzrasta koncentracja, mi.in. dlatego w wielu szkołach na świecie
wprowadzono zajęcia właśnie z żonglerki.
W
praktyce nauka żonglowania jest ogromną frajdą choć same początki mogą być
nieco frustrujące, a nawet niebezpieczne szczególnie dla osób z wielkim
rozmachem. Najlepiej zacząć od samodzielnego zrobienia piłeczek. To powinno się
udać.
 |
Denis robiący piłeczki |
Potrzebujemy:
folię do żywności, surowy ryż do wypełnienia, kolorowe baloniki z odciętymi
ustnikami (3 szt. na każdą piłeczkę), miarkę potrzebną do odmierzenia takiej
samej ilości ryżu dla każdej piłeczki i…. wiadro cierpliwości na czas nauki.
 |
Zdolne
chłopaki nam się trafiły! |
Jako
kryterium zwycięstwa obrano dobre chęci i radosną rywalizację w duchu
fair-play. Bezapelacyjnymi wygranymi okazali się wszyscy uczestnicy niezależnie
od kategorii wiekowych. Rozdano symboliczne nagrody i po paru kwadransach na
placu zabaw ruszyliśmy gromadnie na Krucze Skały do Jaskini Głębokiej.
 |
Bziuuu! |
To
już drugie nasze podejście. Tym razem wcześniejsze rozpoznanie Basi pozwoliło
ustalić godziny otwarcia Jaskini i zorganizować przewodnika.
 |
Gotowi do zejścia w mrok |
W 30 stopniowym upale ubieraliśmy polary…. Doceniliśmy ten wysiłek kilka
minut później.
To
było niezwykłe przeżycie! Nad masywnymi drzwiami jaskiniowe pająki rozpięły
swe misterne sieciowe pułapki, w środku panowały egipskie ciemności,
wiało chłodem jak z kostnicy (8˚C). Brrr. Pośliznęłam się na stopniu i walnęłam
zieloną skorupą kasku o niski strop. W tej samej chwili z różnych stron
pojawiło się przytłumione światło umożliwiające swobodne podziwianie wnętrza. Z
zaciekawieniem słuchaliśmy informacji o eksploatacji krystalicznego kalcytu
(zwanego szpaltem), podziwialiśmy stalaktyty, stalagmity i inne nacieki skalne.
Niestety nietoperze, wykorzystujące jaskinię jako dzienne schronienie pochowały
się w popękanych czeluściach. Mniejsze dzieciaki dla zwiększenia poczucia
bezpieczeństwa niesione były na rękach, starsze kurczowo uczepiły się rodzicielskich
kończyn. W dyscyplinie i ze spokojem przemaszerowaliśmy 190m do czasu, aż padło
pytanie: Czy chcemy zobaczyć jak nic nie widać? Tzn. czy można
zupełnie, ale to zupełnie zgasić wszystkie źródła światła i czy wytrzymają to
nerwy naszych latorośli? Znajdowaliśmy się w najgłębszej komnacie jaskini
(16,5m) i mimo to postanowiliśmy być dzielni! Rany! Było ciemno jak w Białej po
23:00… Nagle, tuż za naszymi plecami zahuczał, zawył i złośliwie zachichotał
niski męski głos. Zawtórowały mu piskliwe tony naszych przerażonych
klubowiczów. Pojawiło się światło i… po raz pierwszy w życiu, na własne oczy
ujrzałam K-R-A-S-N-O-L-U-D-A! Był niski (mniej więcej do pasa)
chudy, brzydki i gapił się na nas bezczelnie świdrującymi oczkami. Całkiem
nieźle zrobiona figurka, pomyślałam i osłupiałam jak Krasnolud podrapał się po
zakrzywionym jak klamka od zakrystii nochalu. Ale jak to możliwe? Skąd się tu
wziął? Kiedy?! I co my teraz zrobimy! Gdzie jest wyjście!? Ja - kobieta lat..
18 i pół, matka dwojga dzieci byłam w wielkiej konsternacji.… Jako
usprawiedliwienie mogę jedynie nadmienić, że mój sokoli wzrok jest już nieco
nadwyrężony i mam na to nawet papiery. Cóż. Zostałam wkręcona! Janek z małym Adasiem zrobili mnie w
bambuko! Dzielny, młody syn swojego ojca ubrany w szkaradną maskę idealnie
wczuł się w rolę. O hańba Wam łobuzy! Ale przyznaję - to było mistrzostwo
świata! Majstersztyk po prostu!
 |
Przystojniak... |
 |
Krasnolud zdemaskowany. |
Po
zdemaskowaniu Krasnoluda i terapeutycznych pogadankach z najmłodszymi, pojechaliśmy
ukoić nasze nerwy nad szumiące tatarakiem kąpielisko. Malaka zadbała o relaks
ciała obojga rodziców – Basi zaproponowała pedicure połączony z usuwaniem
zrogowaciałego naskórka poprzez nacieranie rzecznym mułem. Alex z rozkoszą
oddał się wodnemu masażowi.
 |
Zabiegi prawie borowinowe - idealny
sposób na cellulit. |
Jak
już palce małych dłoni i stopek pomarszczył się naszym córkom jak sułtańskie
rodzynki, pożegnaliśmy się z Klubem Nomadów i tym razem na własną rękę
ruszyliśmy na Ogrodzieniec.
 |
Ogrodzieniec |
 |
Wielbłąd trój garbny |
 |
Widok chwiejno–bujnych ruin.
|
Zakończyliśmy
ten świetny weekend w idealnych humorach słodkim akcentem wszechobecnej
komercji.
W
tym miejscu serdecznie pozdrawiamy wszystkich uczestników wyjazdu i już ciepło
myślimy o kolejnym spotkaniu.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza