No, ręka w górę: kto dzieckiem będąc
marzył o mieszkaniu w tipi i indiańskich przygodach. A ile razy
bawiliście się z własnymi dziećmi w Indian? Nam udało się
poznać cudownych ludzi, którzy dziecięce marzenia przekuli w
życiową pasję: bycie polskimi Indianami.
Na co dzień żyją tak jak większość
Polaków, no, może nieco bardziej ekologicznie i z fantazją. A raz
do roku pakują swoje tipi i pozostałe indiańskie akcesoria i
ruszają na zlot, w tym roku do Cieksyna, żeby przez tydzień być razem.
Sam Cieksyn, a w zasadzie jego okolica,
zasługuje na uwagę. Ledwie kilkadziesiąt kilometrów do Warszawy,
dojazd wygodny, wspaniałe tereny z rzeką, lasami i taką „inną
Polską” (przynajmniej z perspektywy stolicy i bliskich okolic).
Nie wiem, czy byśmy tam kiedykolwiek dojechali, gdyby nie wiadomość
od jednej z podróżujących mam, o zlocie, za którą raz jeszcze
gorąco dziękujemy.
A zlot? Żałowaliśmy, że byliśmy
tak krótko. Nie tylko z powodu urokliwych krajobrazów. Okazało
się, że w towarzystwie indianistów nie da się nudzić. Nasze
dzieci zachwycone były indiańskimi zabawami, mężczyznami i
kobietami w tradycyjnych strojach, możliwością strzelania z
PRAWDZIWEGO łuku, jeżdżenia na PRAWDZIWYM koniu, dotknięcia
PRAWDZIWYCH orlich piór, swobodą. My byliśmy pod wielkim wrażeniem
zorganizowania. Krążyliśmy od tipi do tipi podglądając sprytne
sposoby biwakowania, które już niebawem przetestujemy na własnej
skórze. A przede wszystkim napawaliśmy się atmosferą.
Mamy nadzieję, ze może w przyszłym
roku uda nam się dołączyć do zlotu na dłuższą chwilę.

Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza